SEZON ROSYJSKI

Gazeta Wyborcza Stołeczna
11.28.2010
Roman Pawłowski

Mój rosyjski kolega Roman Dołżańskij, krytyk i szef festiwalu teatralnego NET w Moskwie, na swojej tablicy na Facebooku umieścił w ostatnich dniach komentarz do decyzji rosyjskiej Dumy w sprawie uznania Katynia za zbrodnię stalinowską. "Teraz będę mógł z czystym sumieniem spojrzeć w oczy ludzi na polskich ulicach. Dobrze, że tego dożyliśmy" – pisze Dołżańskij, który w Polsce bywa często na festiwalach, ale jakoś zawsze szybko wyjeżdża. Jak sam przyznaje, lepiej czuje się w Niemczech, bo tam to nie on, ale inni mają poczucie winy.

Czytając wpis rosyjskiego przyjaciela, nie mogłem nie pomyśleć o schizofrenii naszych relacji z Rosją. Świetnie dogadujemy się z Rosjanami w literaturze, teatrze, filmie. ... Tymczasem w relacjach politycznych panuje olbrzymia nieufność granicząca z wrogością. Chwilami ma się wrażenie, że niektórzy liderzy naszych partii prowadzą zimną wojnę, jakby znów były lata 50. Podobna postawa cechowała do niedawna administrację Kremla. Mówił o tym Jewgienij Mironow, wielki rosyjski aktor, który w miniony weekend wystąpił w Łodzi ze spektaklem według opowiadań radzieckiego klasyka Wasilija Szukszyna. Na spotkaniu z widzami dziękował publiczności za gorące przyjęcie: "W teatrze widzę piękne, uśmiechnięte twarze, powiedzcie, gdzie są ci, którzy nam ciągle przeszkadzają spotykać się i przeżywać wspólnie sztukę?".

Kultura jest obszarem, w którym dialog polsko-rosyjski trwa nieprzerwanie od 200 lat. Może nadszedł czas, aby zbudować polsko-rosyjskie kulturalne forum, które zajmowałoby się wspólnymi projektami artystycznymi? Wiem, że to pachnie kolejnym festiwalem, których w Warszawie mamy aż nadto, ale sukces przeglądu filmów rosyjskich Sputnik pokazuje, że taka impreza jest potrzebna. W przyszłym roku w ramach festiwalu teatralnego Złota Maska w Moskwie zaplanowano specjalny program poświęcony polskiemu teatrowi. Może warto by zrobić podobny Sezon Rosyjski w Warszawie? Niech ruso- i polonofobi pękną ze złości, i bez nich się dogadamy.